Zwierzenia kontestatora
Mój „Młody” powiedział kiedyś, że nie ma nic smutniejszego niż widok starzejącego się hippisa. Po przeczytaniu ZWIERZEŃ KONTESTATORA - w tym jednym przypadku - muszę się z nim nim zgodzić.
W szkole to Marian pierwszy miał płyty Pefectu. Rafał grzywką (nie tylko) „głosił chwałę” Republiki. Ja trzymałem z TSA – pierwszą mocną polską kapelą. Czas, kiedy nie było kompromisów i wydawało nam się, że absolutnie wszystko jest możliwe.
Nie wiem czy to Piekarczyk tak świetnie kreuje swój wizerunek czy to jego rozmówca tak ładnie przedstawia jego postać. Pierwsze nie byłoby możliwe bez drugiego. Pamiętam jednak, że nie pierwszy raz Leszek Gnoiński pisząc o muzykach, rozmawiając z nimi - pomaga im odnaleźć to, za co kochali i kochają ich słuchacze i fani.
Markowi Piekarczykowi pozwolił zostać hippisem. Pokazał go tak, że nie śmieszą jego długie już przerzedzone włosy; nie razi dawniejsze życie rockmena. Pozwolił zachować mu młodzieńczy ideał wolności, ale wzbogacił go o życiowe doświadczenie. Ładnie to zrobił. Naprawdę ładnie.