Pan Hrabal ma kota

„Króliczek stał, a dwie kocice patrzyły na niego srogo, jakby był mordercą stojącym przed surowym trybunałem. Ja też stałem jak ten króliczek, często tak stałem w życiu (...) Byłem sądzony jedynie za to, że się chętnie śmiałem, a ludzie mi tego nigdy nie darowali.”
Pan Hrabal miał kota. I to niejednego. Całe słynne stado kotów z Kerska, uwiecznionych na zawsze w jego pisarstwie. Zapowiadało się, że to książka o nich. W dodatku wywiad z pisarzem umieszczony na początku książki przygotowywał do świetnej zabawy i inteligentnego humoru.
„Jestem na świecie tylko urlopowany przez grabarza. (...) Ja jestem czcicielem teraźniejszości, nawet jeśli mi ciągle umyka. Boję się przeszłości, która mnie przeraża. A ponieważ moja przyszłość jest mi od dawna znana i chętnie ją sobie chodzę sprawdzać na cmentarz, więc jak mam opowiadać o wizji świata po roku 2000?
Ale właściwy tekst opowiada o innych stronach życia autora. I coś, co zapowiadało się na jeszcze jedna historię o codzienności, która tylko Czesi potrafią tak optymistycznie pokazać i opisać, zamieniło się w opowieść o sumieniu. Opowieść przetykaną naturalistycznym okrucieństwem i żalem, na jaki mogą zdobyć się tylko nałogowi alkoholicy. W historię o zbrodni i karze. W opowieść o przebaczeniu, którego nie ma – ale bez którego nikt nie ma siły żyć. W książkę - spowiedź niewierzącego, który sam sobie wyznaje winy i nakłada pokutę. Wszystko po to, żeby nie bać się dalej otwierać rano oczu. Nie bać się żyć.
„... za dużo nie chcieć, raczej odwrotnie. Ale wydajnie patrzeć, nawet przez zamknięte powieki, introwertycznie patrzeć. Widzieć.”