„Black Mirror” czyli encyklika papieża Franciszka LAUDATO SI
Filmy tworzone przez Charliego Brookera niezmiennie trzymają poziom. Zdarzały się już nam w bliskim gronie ożywione dyskusje na temat tego co widzieliśmy. Były też wspólne seanse i odcinki tak mocne, że ciężko było odezwać się po nich słowem. I jak na razie – niełatwo znaleźć porównanie z innymi produkcjami serialowymi - nawet wysokiej klasy. Dlaczego? Chyba za mało w Black Mirror fantazji. Za dużo konkretu i rzeczy, które doskonale znamy z codzienności. To nie są opowieści o jakiejś tam przyszłości, ale coś co się aktualnie – właśnie teraz - dzieje.
Oficjalne dokumenty najwyższej kościelnej wagi noszą nazwę Encyklik. Te autorstwa papieża Franciszka nie przygniatają filozoficznym i kościelnym słownictwem. Franciszek mówi i pisze językiem prostym, jasnym, zrozumiałym.
W medialnych komentarzach Laudato SI nazwano dokumentem na temat ekologii. Obawiam się, że trochę na wyrost. Chociaż stosunek człowieka do natury zajmuje w niej sporo miejsca, nie o przyrodzie jest ten dokument, ale o ludziach. Dostajemy do ręki bardzo mocny, konkretny, napisany klarownym językiem tekst o konsekwencjach społecznych i globalnych zwykłych, codziennych, jednostkowych wyborów. Nie jest to „grożenie paluszkiem i kiwanie główką” nad niegrzecznymi chrześcijanami – ale postawienie przed czytelnikiem - bez względu na opcję poglądową i religijną – precyzyjnego lustra, które pokazuje prostą, ale spychaną gdzieś na bok prawdę. Nic co robię nie jest oderwane od otoczenia, rzeczywistości, społeczeństwa. I absolutnie każda moja decyzja – ma swoje konsekwencje dla innych ludzi, miasta, kraju, świata, planety.
Dokładnie tak, jak pokazują to historie z Black Mirror. Bo jak powiedział kiedyś Charlie Brooker:
- "Moje filmy pokazują co może się stać, jeśli będziemy nieuważni. A cała nasza historia potwierdza, że zwykle byliśmy nieuważni.”