Wiedźmin, a sprawa polska
Całą serię omijałem szerokim łukiem. I to dobre parę lat. Bo... za duże zamieszanie wokół autora, bo krytyka całości i fragmentów, bo nieoryginalne, bo chwilami oskarżenia o plagiat, bo pisanie dla pieniędzy, bo kariera na fali popularności gatunku itp. itd.
A kiedy wszystko ucichło, to zdecydowałem się od razu na całość. Najpierw opowiadania, potem wszystkie części serii. I co?
No i rewelacja!
Zabawa schematami, morze dygresji, non stop skojarzenia z życiem, z teraźniejszością, z literaturą uświęconych klasyków, z relacjami damsko-męskimi. Z jednej strony znane, z drugiej – zupełnie niespodziewane. Chwilami refleksyjnie, często rubasznie – za to zawsze baaardzo po polsku.
A sam Wiedźmin? Przecież to facet idealny – wykształcony, inteligentny, życiowo doświadczony. Kiedy trzeba kumpel, przyjaciel, odpowiedzialny opiekun. W razie potrzeby niezrównany wojownik i kochanek – mistrz.
Świetnie się bawiłem, super odpoczywałem, chwilami - za treścią książki - myślałem o zupełnie dzisiejszych (ważnych) sprawach.
Na pewno wystarczy, żeby nie wyrzucać tego zestawu z „kundelka”.